Kolejna przeczytana przez nas lektura, jest dość nietypowa, chociażby przez wzgląd na to, że autor książki urodził się… w roku 1812, a sama pozycja swoje pierwsze wydanie miała w 1841 roku.
Charles Mackay urodził się w Perth w Szkocji, uczęszczał do szkoły w Londynie. W wieku 16 lat, jego ojciec zapisał go do szkoły w Brukseli gdzie uczył się języków obcych. Pierwszy raz z dziennikarstwem oraz pisarstwem zetknął się dwa lata później, kiedy to zaczął pisać do Kuriera Belgijskiego oraz okazjonalnie wysyłać poematy do lokalnej gazety The Telegraph. Po powrocie do Londynu od roku 1834 pisywał do The Sun oraz paru innych poczytnych w tamtych czasach gazet, na dobre wiążąc się z branżą dziennikarską. Jego zawód pozwolił mu obserwować pewne zjawiska ogarniające ludzi, które to obserwacje później przelał na kartki recenzowanej właśnie pozycji „Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów”.
W tym miejscu należałoby nakreślić charakter książki oraz styl autora. Pomimo wielu zabiegów tłumaczy, a także ze względu na coraz to kolejne odświeżone wydania, w dziele Charlesa Mackay’a czuć jego wiek. Pisarz często odwołuje się do zabiegów stylistycznych nie występujących w czasach obecnych. W pewnych momentach opisy konkretnych sytuacji są mocno powściągliwe oraz oszczędne, ma się wrażenie, że czytamy depeszę lub telegram z sytuacji na froncie, by już kilka stron dalej odetchnąć zagłębiając się w barwne i szczegółowe opisy pewnych błahych sytuacji (często poprzeplatanych anegdotami lub nawet fragmentami wierszy). Według mnie nie jest to jednak wada, jestem w stanie zaryzykować stwierdzenie, że dzięki temu książka nabiera pewnego kolorytu i czyta się ją przyjemniej smakując nieco przestarzały styl pisania.
Czuje się zobowiązany powiadomić czytelników, że wydanie, które miałem przyjemność przeczytać i recenzować, nie jest wydaniem kompletnym. Pierwotnie książka, tak jak sugeruje jej tytuł, traktowała o złudzeniach i szaleństwach tłumu, były w niej zawarte historie o bańkach spekulacyjnych, ale także o tak dzisiaj oderwanych od rzeczywistości sprawach jak alchemia, przepowiednie Nostradamusa, krucjaty czy wreszcie polowania na czarownice. Pozycja, w której jestem posiadaniu, została okrojona do trzech, równie dobrze obrazujących szaleństwa tłumów, historii o bańkach spekulacyjnych.
Afera Missisipi
To historia Szkota, Johna Law’a, który jako młody finansista podróżujący po krajach Europy, stwierdził, że żadne państwo prędzej czy później nie obejdzie się bez papierowego pieniądza. Pośród wielu starań wdrożenia swojego pomysłu w kraju, w końcu (rok 1717) dociera do Francji, gdzie z pomocą króla regenta powoli wciela swój plan w życie. Ówczesna Francja borykała się z ogromnym długiem (3 miliardy liwrów, przy jednoczesnym dochodzie rocznym rzędu 145 milionów liwrów). Na początku aby podreperować budżet starano się ściągać pieniądze od obywateli – dłużników, lub ludzi, którzy dopuścili się oszustw finansowych. To jednak nie wystarczało, dlatego w szczerej intencji ratowania ekonomii Francji Law postanowił wprowadzić do obrotu pieniądz papierowy, w zamian za zdeponowanie pieniądza metalowego w banku, a także handlować akcjami Kompanii Missisipi oraz Kompanii Indyjskiej. Początkowo system się sprawdzał, jednak ludzie mamieni bogactwami, które mogą zapewnić udziały w dwóch powyższych Kompaniach bez opamiętania zaczęli wykupywać akcje, prowadząc do nieprzyzwoitego wzrostu cen zarówno akcji jak i zwykłych produktów tworząc bańkę spekulacyjną. Jak zakończyła się ta historia? Polecam przeczytanie lektury na własną rękę.
Kompania mórz południowych
Kolejną historią przytaczaną w pozycji, jest sytuacja mająca miejsce w podobnym okresie w Anglii. Wówczas, oficjele Banku Anglii oraz właściciele wyżej wymienionej Kompanii, mamieni sytuacją rozgrywającą się we Francji, postanowili powtórzyć sukces Law’a. Niestety, w tym przypadku nie przyświecała im szlachetna idea ratowania państwa, a zwykła chęć łatwego zysku. Już w pierwszym momencie emisji, Kompania mórz południowych jawiła się jako gigant na glinianych nogach, głównie dlatego, że od początku, aby zwiększyć wartość swoich akcji, Kompania rozprowadzała fałszywe informacje dotyczące kondycji samego przedsięwzięcia, które w rzeczywistości nigdy nie okazało się tak lukratywne jak na papierze. Na szczęście dla angielskich obywateli, ta historia zakończyła się zgoła inaczej niż Afera Missisipi, jednak w tym przypadku, aby poznać zakończenie kolejny raz odsyłam do lektury.
Tulipomania
Ostatnia i zarazem najkrótsza historia, to opowieść o słynnej „Tulipomanii” jaka miała miejsce w siedemnastowiecznej Holandii. Afera była typową bańką spekulacyjną, opartą o ceny cebulek tulipanów, które dochodziły do niebotycznych cen, aby w pewnym momencie stracić na wartości tyle, by pozostawić ich właścicieli z niczym.
Zakończenie
Chociaż wszystkie trzy historie dzieją się gdzie indziej i każda ma inne zakończenie, dotyczą względnie tego samego problemu – ludzkiej chciwości. Książka ta, pomimo swojego wieku jest ponadczasowa z uwagi na przesłanie jakie ze sobą niesie – chciwość i obłęd spowodowany wizją nieprzeciętnego bogactwa, prędzej czy później przyczyniają się do porażki. Ludzie od początku istnienia byli oraz są napędzani prostymi pokusami jak bogactwo właśnie, co zaobserwować możemy nawet w dzisiejszych czasach (bańka spekulacyjna spółek internetowych, kryzys spowodowanych bańką na rynku amerykańskich nieruchomości, czy też rosnące do nie dawna ceny złota). Książka okazuje się przestrogą dla osób nie znających umiaru i motywuje do przemyśleń nad swoim postępowaniem, przede wszystkim w inwestycjach. Z czystym sumieniem polecam „Niezwykłe złudzenia i szaleństwa tłumów” każdemu inwestorowi, gdyż pewnego dnia, jej treść może okazać się nieokreśloną pomocą w potrzebie.