Coraz częściej zdarzają się sytuacje, w których nie jestem w stanie zastosować mojego ulubionego sposobu rozpoczęcia recenzji, to znaczy opisu sylwetki autora. W przypadku „Ryzykować trzeba umieć. Inwestorzy od kuchni o Forexie i o giełdzie” wydanego za sprawą X-Trade Brokers S.A. jest to podyktowane dwoma faktami.
Pierwszym z nich jest to, że autorów powyższej pozycji jest aż 9, odpowiednio do kolejności pojawiania się stworzonych przez nich rozdziałów są to:
- Adam Narczewski,
- Karol Polaczek,
- Daniel Kostecki,
- Jerome Boumengel,
- Witold Mika,
- Przemysław Kwiecień,
- Claudiu Cazacu,
- Michael Voigt,
- Tomasz Jaroszek.
Opisanie sylwetki każdego z nich zajęłoby zbyt wiele stron, zresztą byłby to zabieg niepotrzebny, gdyż wszyscy autorzy zostali pokrótce przedstawieni w samej książce.
Koncepcja książki
Zamysłem twórców „Ryzykować trzeba umieć. Inwestorzy od kuchni o Forexie i o giełdzie” było przedstawienie poglądów poszczególnych praktyków rynku, ich metod inwestycyjnych oraz spojrzenia na rynek. Każdy z autorów w osobnym rozdziale przedstawia swoje podejście do tematu. Bardzo przemyślany dobór inwestorów sprawia, że w każdej części pozycji przeczytamy o innej metodzie inwestycyjnej. Jest tu dosłownie wszystko. Nie brakuje podejścia technicznego (strategie oparte o wybicia z konsolidacji, handel podparty teorią fal Elliota czy o respektowanie poziomów wsparć i oporów), jak i podejścia fundamentalnego. Niektórzy z autorów preferują handel długoterminowy natomiast inni daytrading, zdecydowanie na plus należy zaliczyć rozdziały traktujące o bardzo rzadko poruszanych tematach świec Heikin Ashi oraz wspomagania swoich decyzji inwestycyjnych FRA (kontrakty terminowe na stopy procentowe). Książka serwuje czytelnikowi istne zatrzęsienie różnych strategii inwestycyjnych, co niestety zaliczyć można jako jej wadę.
Festiwal sprzeczności
Niestety twórcy książki nie pomyśleli o tym, że różne strategie autorów poszczególnych rozdziałów mogą być sprzeczne lub nawet się wykluczać. Być może był to celowy zabieg, ażeby pokazać jak skrajne podejścia można prezentować by zarabiać oraz pokazać, że wszystkie te sprzeczne podejścia pozwalają zarobić. Jeżeli twórcom przyświecał taki zamiar to niestety nie udało się go osiągnąć. W jednym rozdziale przeczytamy, że najważniejsza jest analiza techniczna, bez której w ogóle nie powinno podchodzić się do handlu, by już kilkanaście stron później, w innym rozdziale dowiedzieć się, że AT jest nic nie warta gdyż tak naprawdę kursami walut ruszają dane makroekonomiczne. To samo dotyczy podejścia do handlu, jeden autor pisze o tym, że aby osiągać zyski na rynku wystarczy poświęcić temu godzinę dziennie, co niedługo potem zostaje zanegowane przez rozdział tradera uważającego, że rynkom trzeba się poświecić w pełni. Tego rodzaju niezamierzoną (nieświadomą?) walkę na argumenty czyta się nieprzyjemnie, gdyż o ile inwestor z pewnym doświadczeniem zrozumie, że aby usprawnić swój handel powinien przeczytać wszystko, dopiero później wyciągając wnioski i rzeczy najbardziej dla niego przydatne, o tyle początkującego tradera natłok sprzecznych informacji może przyprawić o zawrót głowy.
Czytaj ze zrozumieniem
Pomimo (według mnie) nietrafionego układu książki, który utrudnia odbiór początkującym uważam, że czytelnik mający na swoim koncie dłuższą przygodę z rynkami finansowymi zaciekawi się powyższą pozycją, z tego względu, że gdy odrzuci się opisane wcześniej wady, naszym oczom ukaże się bardzo interesujący tytuł, pozwalający zapoznać się z podejściem innych, często znanych oraz o potwierdzonym statusie traderów. Książkę polecam przede wszystkim osobom, które chcą uzupełnić swój warsztat oraz są w trakcie szlifowania swoich metod, gdyż wiedza zawarta w „Ryzykować trzeba umieć…” na pewno sprosta ich oczekiwaniom.